Olimp


olimp4

Zwyczajem kolarzy będących na Cyprze jest wyruszenie na Trodos – miasteczko położone ok. 1900 m n.p.m. Ja też postanowiłem podjąć się tego wyzwania. Z początku zamierzam wybrać się tam w sobotę, ale jak potem sprawdziłem to okazało się, że 17 marca będzie najlepsza pogoda. No i wyruszyłem…  – ….pogoda idealna, zero wiatru. W sumie nie spałem całą noc…

Czekałem.

Na 7:30 nastawiłem budzik, ale wstałem wcześniej i zacząłem wszystko przygotowywać – kurtkę, rękawice, dętki. Potem poszedłem na śniadanie, przegryzłem coś i w drogę.

Na początku kręciłem powoli, wiedziałem, że trzeba się oszczędzać. Kiedy wyjechałem z miasta zaczęły się podjazdy, wiedziałem żeby nie przekraczać 140 WATT, zmieniałem przełożenia. Potem to już zaczęła się walka. Zacząłem układać plan, założyłem, że około 11 zjem pierwszego batona i że będę starał się pić co jakiś czas.

Widoki były piękne, ale było bardzo ciężko, spojrzałem na licznik i pomyślałem, że jak będzie 60 to będę na miejscu. Przy drodze leżała pomarańcza to ją sobie zjadłem. Potem zaczęło się – podjazdy 11 %. Zobaczyłem drogowskaz – Trodos 10, potem 8. Było strasznie, ale wiedziałem, że jestem już blisko i lada moment dojadę. Niestety nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, puls ponad 170, więc postanowiłem, że będę odpoczywał. Zacząłem się zatrzymywać kiedy puls miałem 170 i już nie dawałem rady.

Zacząłem jeść i pić. Kilometr za kilometrem, zacząłem się zastanawiać czy wracać czy nie, ale już było blisko. Myślałem tylko „Trodos czy Olimp?”.

Pomyślałem, że to moja ofiara za ten sezon i muszę wjechać. Minęli mnie kolarze z innej grupy jak odpoczywałem i pomachaliśmy do siebie.

I dalej walka – wytrzymywałem 200, 300 m, odpoczywałem i znowu. Jak widziałem znaki – podjazd 8 % – to cieszyłem się, że nareszcie jedna cyfra! Byłem blisko Trodos i wtedy pomyślałem, że skoro jestem już tak blisko to pojadę na Olimp.

Ale ta walka podobała mi się. Najpierw widziałem 3 , potem 2 km. Koło mnie leżał śnieg, ale nie czułem tego w ogóle. Cały czas jechałem, chociaż nie wiedziałem, co mnie czeka. Zobaczyłem Ateny, które są na szczycie, piękny widok, nie do opisania. Czułem zimno, prędkość, zacząłem hamować, wiedziałem, że jak zjadę z chmur będzie cieplej, cały zdrętwiałem i postanowiłem się zatrzymać.

Bolały mnie strasznie palce, ale już nie zwracałem na to uwagi. Słońce już schodziło, robiło się coraz ciemniej, widziałem podjazdy, na których nie rozgrzewałem i nie wiedziałem już jak szybko jadę. Zacząłem czuć się lepiej, pomyślałem, że zdąże jeszcze na kolacje.

Jak zjechałem nie mogłem znaleźć morza, a zawsze jak widziałem morze to już wiedziałem gdzie hotel. Zacząłem się pytać ludzi, bo już widziałem, że błądzę. Jak dojechałem koledzy byli na mnie źli, krzyczeli, że się martwili, ale i gratulowali. Powiedzieli, że jestem szalony, a ja na to, że doskonale wiem o tym.

Wojtek Franków

3 responses to “Olimp